„Enkawudziści w Kalininie , Charkowie i Katyniu z początku nie nadążali z egzekucjami – wciąż przychodziły nowe transporty polskich jeńców. Później wszystko szło jak należy. Tylko krwi było wciąż za dużo, aż buty ślizgały się po betonie w piwnicach. W Kalininie szybko sobie poradzili, bo szkolił ich Błochin.
Wasilij Błochin, przysłany wiosną 1940r. Do Kalinina, miał na to sposób. Trzeba trafić kulą między kręgi szczytowy i obrotowy kręgosłupa szyjnego, trzymając lufę skierowaną ukośnie ku górze – uczył innych. - Kula wyjdzie przez oko lub usta. Będzie mało krwi.
Pocisk wchodzący w potylicę rozrywa czoło. Z głowy człowieka może wypłynąć około litra krwi, a przecież w piwnicach Zarządu NKWD musieli zabijać co noc najmniej 250 ludzi... (...) ...taką normę ustanowił Błochin, największy morderca w historii, który w swoim życiu zastrzelił około 50 tys.osób. Doprowadził sztukę zabijania do perfekcji, oszczędzając enkawudzistom z Kalinina brodzenia we krwi(...) Dimitrij Tokraiew, były szef kalinińskiego NKWD, o Błochinie wyrażał się z uznaniem podczas przesłuchania w 1991 r. „Do celi, gdzie rozstrzeliwali, nie wchodziłem. Technologia była wypracowana przez Błochina, tak i komendanta Zarządu Rubanowa. Obili wojłokiem drzwi wychodzące na korytarz, żeby nie było słychać” – zeznał świadek. „ W świetlicy sprawdzali, czy zgadzają się dane skazanego, niezwłocznie zakładali mu kajdanki i wprowadzali do celi, gdzie padał strzał. Tak, rozstrzeliwanie było okropnie nieprzyjemne. Z celi było wyjście na podwórko. Tamtędy wyciągali trupy, ładowali na samochód i jechali” (...) część polaków mordowano w grobie. Potwierdza to relacja pisarza Józefa Mackiewicza z ekshumacji w 1943 r. „W jednym z dołów znaleziono warstwy oficerów których kładziono żywcem twarzami w dół na zabite warstwy albo drgające w konwulsjach śmiertelnych i strzelano do leżących.”
Tekst autorstwa Anny Zechenter opublikowany w Gościu Niedzielnym.m.